Wrrrruuuuuum! 4 Ten film ma dwa oblicza. To na samym początku mogę napisać, z czystym sumieniem. Zanim przystąpiłem do oglądania, wiele czytałem opinii, które były podzielone. Jedni ganili film za brak w miarę sensownej fabuły, kiepskie aktorstwo, słaby montaż. Z pierwszym i drugim się zgodzę, ze specjalnym naciskiem na aktorstwo, prezentowane w tym obrazie. Z przykrością to stwierdzam, ale Vin Diesel zagrał gorzej, niż można się było spodziewać. Gdyby odegrał rolę Dominica chociaż na miarę swoich (skromnych) możliwości, rola byłaby jeszcze znośna, ale aktor wolał chyba rozbrajać widza swoją groźną miną gangstera, a także morałami, wygłaszanymi głosem dziadka-weterana. No cóż, każdy orze, jak może, ale Diesel za aktorstwo się brać nie powinien. Chociaż, patrząc z drugiej strony, filmy akcji dobrych aktorów nie potrzebują, jedynie dobrych pirotechników. Właśnie, a propos efektów specjalnych. Niby nie ma ich w filmie za wiele, ale kiedy już są, to na wysokim poziomie. Szczególnie zapadła mi w pamięć scena z ciężarówką, czy końcowa sekwencja pościgu. Muszę przyznać, że ostatnie minuty obrazu nawet mnie zaciekawiły, co powstrzymało mnie przed postawieniem niższej oceny, choć niemal od połowy seansu wiedziałem, kto jest kim, kto pójdzie siedzieć, kto wyjdzie, kto zostanie bohaterem. Twórcy tego obrazu niestety nie uciekli od schematów, a scenariusz sprawia wrażenie napisanego w kilka dni, na kolanie, podczas wypróżniania w wychodku. Wiem, że to bardzo ciężka krytyka, lecz, nie oszukujmy się, całkiem słuszna. Szybcy i wściekli (2001) - Paul Walker (I), Vin Diesel, Matt Schulze (I), Chad Lindberg, Johnny Strong (II) O co w filmie chodzi? Ano o to, że są dwa gangi. Jeden ściga się samochodami, ale nie takimi typowymi Syrenkami, ale super wyszykowanymi, podrasowanymi i wylakierowanymi w różnorakie wzorki brykami, których osiągi zachwyciłyby nawet samego Mario Theissena. Drugi ganczek popyla motorkami, ale sytuacja z tymi motorkami jest podobna, jak z samochodami, a więc nie są to zwykłe motorki, tylko...ble, ble, ble. Jednym gangiem dowodzi Dominic Torento, drugim pewien Chińczyk czy Japończyk, ale za to amerykańskiego pochodzenia (z tego co zrozumiałem). I do jednego z tych gangów dołącza naiwny policjant, który ma łepek pełen wiórków, a myśli rozporkiem, a nie wyżej wspomnianym. Ma on rozpracować, kto z tych dwóch gangów rabuje ciężarówki. I jak, trudno zgadnąć, czy mu się uda? Jak widać, fabuła jest nieznośnie schematyczna i bólu przewidywalna, natomiast cały film ratują sekwencje pościgów, czy to samochodowych, czy motorowych, czy biegowych, choć tych w filmie za dużo nie uświadczymy (w końcu fabuła pachnie spalinami na kilometr). Są one perfekcyjnie zrealizowane, świetnie zmontowane i co najważniejsze, tylko trochę przekoloryzowane. Jedynie za te nieliczne aspekty jestem gotów nieco wyżej ocenić ten film. Innych powodów nie widzę. Teraz powinienem polecić lub nie polecać. Może powiem tak: Ten obraz to idealna rozrywka na sobotni wieczór, przy herbacie, piwie, winie (...) i paluszkach.